Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z przed szklanego ekranu
|
Wysłany: Czw 20:46, 29 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Minął miesiąc od ostatniej noty
James przetarł zaspane oczy. Była sobota, a ktoś odbijał się do ich drzwi.
- KOEL!? – wrzasnął ujrzawszy na progu blondynkę z walizkami w jednej ręce, a w drugiej pięciomiesięczne dziecko [ale to brzmi].
- Nie krzycz. Przyjechałam odwiedzić syna w wakacje – powiedziała.
- W wakacje? Jest kwiecień!
- A nie lipiec? Och pomyliłam się. No gdzie jest Chris?
- Na górze, ale ja chyba czegoś tu nie rozumiem?
- Tak, a czego?
- Co ty tu robisz?
- Przyjechała do syna na kilka dni. Musi się zapoznawać z siostrą.
- Święta racja. Witaj Kim – za James’em stanęła Daph, która mimo iż do Kimberley Koel nie pałała wielką sympatią chciała być miła.
- Cześć – blondynka podała James’owi walizkę.
- Jimm zanieś do pokoju obok Amber – nakazała mężowi Daph.
Jimm powlókł się do góry przeklinając obie dziewczyny.
- CHRIS! – krzyknęła na widok syna Koel – Mam coś dla ciebie kochanie – uśmiechnęła się i wyjęła z torebki różową piżamkę z klapą na tyłku [takie angielskie i amerykańskie są].
- Co to jest? – Chris wskazał palcem na siedzącą na kolanach Kim Christie.
- Twoja siostra Chris.
- Ale jak to? Przecież Lisa jest mniejsza.
- Ale to jest córka twojej mamy Chris – wytłumaczyła Daphne.
- Nie czaję, ale okej. Idę do Shan, dobrze mamusiu?
- Idź – odpowiedziała Daphne.
Chłopiec wrócił po dwóch godzinach i nie był zadowolony z tego wcale, bo ciągle coś mu kazano robić, a to zły na cały świat ojciec nawrzeszczał na niego, bo przewrócił wieszak, a to mama kazała mu pomóc ubrać Tima, a to, to, a to tamto. Chris był wściekły i z tej złości coś zrobił, ale co dowiemy się później…
- Ale to jest różowe… - jęknął Chris, gdy Daphne chciała mu dać do ubrania piżamę od Koel.
- Ale twoja mama ci to dała i będzie jej przykro – mówiła Daphne.
- I co z tego?
- Chris zakładaj – warknął James, który wszedł nagle do pokoju. Chris ubrał ową piżamę, wyglądał dość komicznie w wełnianej. różowej piżamce z klapą na tyłku.
- A teraz spać – zarządził James.
- Ale ja nie chce! Cały dzień tylko na mnie krzyczycie i mnie do czegoś zmuszacie! – ale ujrzawszy minę ojca zamilkł i posłusznie położył się w łóżku.
- A bajka? – zapytał gdy chcieli wychodzić.
- Chris zrezygnujesz raz z bajki, prawda? – zapytał jego ojciec, a Daphne zachichotała niczym mała dziewczynka.
- No jesteś już dużym chłopcem – podchwyciła i wyszli nie dając mu odpowiedzieć. Chciał jak najbardziej opóźnić ich wejście do sypialni.
James pocałował dekolt Daphne, dziewczyna wzięła mu głowę i otwarła drzwi, chcieli wejść dalej, ale…
- Co?
- Chris – warknął groźnie James. Pokój był rozwalony w dosłownym tego słowa znaczeniu.
- Ja tu posprzątam – powiedziała Daphne płaczliwie. James ruszył do pokoju syna, który leżał na łóżku udając, że śpi.
Podszedł do syna, wyciągnął z pod kołdry i nie czekają na jakąkolwiek reakcje rozpiął klapkę pidżamy i wymierzył kilka celnych ciosów w pośladki chłopca.
- Tato!.. Tato!
- James?!
W drzwiach stała Koel z zieloną maseczką na twarzy, jednym okiem zasłoniętym ogórkiem i ubrana w identyczna jak ta Christopher'a, tylko turkusową pidżamę. Z wrażenia puścił syna, który wyrwał się i wybiegł z pokoju.
- Chris wracaj tu w tej chwili!
James puścił się za nim pędem, odpychając zdziwioną Koel* na bok. Nie zauważył jednak porzuconego na ziemi samochodzika, na którym stanął i runą na podłogę jak długi.
- CHRIS! - Wrzasną, gdy przed oczyma przestały migać mu gwiazdki.
Chłopiec jednak nie miał zamiaru go słuchać. Z gołym tyłkiem przebiegł przez korytarz i wpadł do sypialni rodziców.
- Mamusiu – uwiesił się jej szyi.
- Chris, Chris! Uspokój się i nie ciągnij mnie. Chris! - Krzyczała Daphne, starając się utrzymać równowagę.
Do sypialni wpadł James, a mały schował się za matką, nie dając się złapać.
- Christopher wracaj tu! - Darł sie, lecz mały wcale nie miał zamiaru go słuchać. - WRACAJ TU I NIE WCHODŹ...!
Było jednak za późno i w całym domu słychać było teraz zgodny chór 4 płaczących maluchów. Kimberly z miną wyrażającą, totalne otępienie wzięła Christine na ręce i oznajmiła, że nie wytrzyma w tym domu ani chwili dłużej. Deportowała sie, nawet nie zauważając, że trzymała dziewczynkę do góry nogami.
Daphne pobiegła uspokajać bliźniaki, a Amber z irokezem na głowie, posyłając wściekłe spojrzenia domownikom, poszła do sypialni Tima.
- Chris nie żyjesz!
I tym razem chłopcu nie udało się uciec. Chyba nie muszę mówić, do czego posłużyła się klapka w pidżamce chłopca i dlaczego nie mógł siadać przez tydzień.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Hinataa
Magiczny ktoś
Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Sob 16:56, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Przeczytałam!
Mozolnie mi szło, ale nadrobiłam zaległości..
Czy wy kochane Administratorki mogłybyście nie bić go.. chodzi o Chrisa?
A on nie może się trochę uspokoić..?
Ja wiem nudne by było, ale on ma coś w sobie, że ja nie mogę czytać jak James go bije.. (czytam dlatego bo ciągle myślę o nagłej zmianie, ale nie o 360 stopni, tak ciut, ciut, ale zawsze jakaś metamorfoza :])
pozdr
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ginnowata
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zduny
|
Wysłany: Sob 20:54, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
On nie przestanie. bo w tym cały szkopuł Wiem, ale ta klapeczka to nawiązanie do bajki
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Chrysty
Magiczny ktoś
Dołączył: 17 Maj 2008
Posty: 138
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Nysa
|
Wysłany: Sob 21:47, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
A kiedy będzie nowa nota? Hę? Bo naślę na was mafię...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ginnowata
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zduny
|
Wysłany: Sob 23:35, 31 Maj 2008 Temat postu: |
|
|
Niedługo znaczy się juro
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z przed szklanego ekranu
|
Wysłany: Nie 22:41, 01 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Bo nigdy nie wiadomo kiedy zadzwoni telefon. Ludzie czekają na nie z utęsknieniem, a czasami nawet z lekką nostalgią siedzą przy kuchennym stole i pytają sami siebie "Kiedy?".
James nie czekał, bo niby za czym? Za kolejnym wezwaniem id dyrektorki? Nie, napewno nie! Ale czy ktoś powiedział, że życie spełnia każdą naszą zachciankę? Niestety...
- JAMES!
- CO!? AMBER NIE DRZYJ SIĘ! - odkrzyknął z góry.
- TELEFON!
Zszedł na dół mrucząc pod nosem inwektywy pod adresem Amber, Chrisa i dyrektorki z Brutusa.
- Masz iść do szkoły - oznajmiła Amber lekceważącym tonem.
Teleprotował się w samym przedsionku sekretariatu i nie patrząc na syna wszedł do gabinetu dyrektorki.
- Panie Potter pański syn zniszczył fotele w szkolnej bibliotece - powiedziała na wstępie kobieta.
- Ale jak?
- Powyrywał im nogi! Nasze rozmowy nie odnoszą skutku. Pan mnie chyba nie rozumie, musi pan...
- Rozumiem! - wybuchnął James - Bije go, ale on nie słucha!
- Najwidoczniej za lekko pan "bije" - stwierdziła oschle.
- Słucham?
- Panie Potter. Jeśli nie daje nic ręka to może lepiej użyć czegoś innego - zasugerowała.
- Czego?
- Pasa panie Potter!
- O-oczywiście.
- Dowidzenia i proszę przelać na konto szkoły pieniądze za szkody.
Wyszedł nie racząc posłać jej spojrzenia.
Złapał syna za rękę i teleprotował się.
- Co to miało znaczyć?
- To moje hobby!
- Co!?
- No hobby, takie zaintere...
- Na górę! - przerwał mu Jimm - Masz karę! Nie wyjdziesz do kolacji!
Chłopiec zwiał, reszta dnia minęła w miarę dobrze. Nie licząc tego, że Daphne wyzywała Jimma. bo źle przebrał Nigela.
Wieczorem James chciał usiąść w fotelu w pokoju, ale... No cóż fotel zrobił BUM.
Wstał z ziemi i pobiegł do pokoju syna, który udawał, że śpi. Wyciągnął go spod kołdry.
- Twoja dyrektorka miała rację!
Chris nie zdążył zareagować, kiedy jego ojciec... Nie, to nie był klaps w pośladki a coś o wiele mocniejszego. Chłopiec pamiętał dokładnie ten piekący rodzaj bólu, jakby ktoś rozcinał skórę na dwie części.
- Tato – wydyszał płacząc i wyrywając się ojcu, kiedy ten zadał drugi cios pasem.
- Nauczysz się smarkaczu! NIE WOLNO CI NIC NISZCZYĆ!
- Tato – po jego policzkach ciekły grube stróżki łez.
Jimm, uderzył go tylko dwa razy, ale bolało bardziej, niż po najcięższym laniu, jakie mu sprawił przy użyciu jedynie siły własnej ręki.
- NIE WOLNO CI NIC NISZCZYĆ! - Warkną znowu, stawiając zapłakanego syna przed sobą. - ZROZUMIAŁEŚ?!
- Tak – jękną szlochając i gdy tylko tata wyszedł skoczył pod kołdrę. Czy to tak źle mieć hobby? Przecież on chciał tym tylko zwrócić na siebie uwagę!
Ku zadowoleniu James'a, metoda 'pasa', podziałała na Christopher'a i przez całe błogie 2 miesiące. Tak, przez długie 2 miesiące - aż do 23 czerwca kiedy to za sprawą: 'złego humoru', Daphne postanowiła dla zabawy pokłócić się z najstarszym synem.
- Kochanie, a co tu masz? - Zapytała zerkając mu przez ramię na rysunek.
- To dla taty – powiedział dorysowując fioletoworóżowemu pudlowi kolejną partie futra.
Daph, uśmiechnęła się pod nosem. Ostatnimi czasy czuła sie zmęczona i znudzona domowymi obowiązkami, a do tego nieco zaniedbana przez James'a, dla którego w tym momencie najważniejsze były treningi.
- Muszę ci coś powiedzieć – chłopiec odłożył kredki i z zaciekawieniem przyjrzał się matce.
- Bo wiesz Chris – uśmiechnęła się pocieszająco – Ty nie jesteś synem twojego taty.
- Co?
- James adoptował cię – sama nie wiedziała czemu to mówi. Miała nieodzowną chęć wyżycia się na kimś.
- Wcale, że nie!
- Tak Chris. Przykro mi kochanie.
Chłopiec zerwał się na równe nogi i z płaczem wbiegł na górę.
Trzy godziny później James siedział w gabinecie dyrektorki, która cała mokra z rozmazanym makijażem rzucała mu bazyliszkowate spojrzenia. Był wściekły, bo przecież to był tylko koniec roku. TYLKO!
- Panie Potter! Ja… To nie do pomyślenia, całe miasto! Nasza szkoła została skompromitowana! Jeszcze nikt… Żaden uczeń! Nie! – wstała i zaczęła krążyć po gabinecie. James odwrócił ku niej głowę i zapytał:
- Ale co się stało?
Odwróciła się do niego nagle, żyła na jej skroni zaczęła pulsować.
- Co się stało!? Pański syn się stał! OT CO! Przez cały rok z przymrużeniem oka tolerowałam jego wybryki pouczając pana co można w takim wypadku zrobić, ale to nie doniosło w ogóle skutku! Pański syn włączył zraszacze! Tak, że oblały całą szkołę. Wszystkie książki zniszczone, wszystko mokre! Burmistrz chce zabrać szkole dotacje! Mam nadzieję, że tym razem ukarze pan syna! I pokryje pan szkody!
- Ile? – zapytał słabo Jimm, na co kobieta roześmiała się histerycznie.
- Wolałby pan nie wiedzieć – powiedziała po chwili suchym tonem głosu – 10’000 tysięcy funtów. Jeśli nie więcej.
Wyszedł bez żadnego Do widzenia, bo po prostu nie miał zamiaru więcej tam siedzieć. Złapał syna za rękę i teleportował się. Zaciągnął Chrisa na górę, do jego pokoju, gdzie zamknął i wyciszył drzwi. Chłopiec sprawdził czy James ma pas w spodniach… niestety miał.
- Tatusiu… - zaszlochał.
- Najwidoczniej dostałeś za mało – stwierdził James.
- Nie! Ja nie będę!
Ale on nie słuchał już żadnych wymówek, wyciągnął Chrisa na środek pokoju i złapał za pas. Nie zraziły go krzyki, płacz i błagalne prośby, żeby przestał z ust syna. W głowie, wciąż powracały jak echo słowa dyrektorki “10 000 tysięcy funtów”. Nawet on [mimo, ze ostatnio dostał podwyżkę] tyle nie zarabiał, a już biorąc pod uwagę, że ma 4 dzieci, tym bardziej nie było go na to stać.
- Nie kochasz mnie! Nie musisz mnie kochać! Możesz bić bo jestem adoptowany! - Chłopiec, usiadł na łóżku krztusząc sie łzami.
- CO?!
- Trzeba było mnie zostawić w domu dziecka skoro mnie nie chcesz!
James czuł jakby ktoś walną go obuchem w głowę. Co ten mały wygadywał? Coś mu padło na mózg? Może to przez to, że go zbił?
- Christopher, co ty wygadujesz? - Starał się przybrać łagodny ton głosu.
- Nie musisz kłamać! Daphne mi powiedziała prawdę!
- Jaką prawdę? - Chłopiec jednak łkał w poduszkę i nie miał zamiaru odpowiedzieć. - Zostań w pokoju!
Wybiegł na korytarz. Był zły! Nie, słowo 'zły' jest tu nie na miejscu. Nigdy trak nie był wściekły na swoją żonę.
- Daphne?! - Dziewczyna spojrzała na niego zdezorientowana. Nawet nie wiedziała, że James już wrócił do domu.
- Coś się stało? - Zapytała wstając wystraszona z kanapy.
- Owszem! - Warkną i pociągną ją za łokieć w stronę pokoju, w którym zazwyczaj spał Timy. - Powiedziałaś Chris'owi, że jest adoptowany? - Milczała. - Powiedziałaś?!
- No tak, ale...
- Ty chyba żartujesz! Ile ty masz lat?
- 22 i James! Nie szarp mnie za rękę, bo to mnie boli! - Wyrwała się mu i usiadła na krześle. - Byłam zła.
- I to powód, żebyś 6 letniemu dziecku mówiła, że jest adoptowany?!
- No przecież jest! Ja go adoptowałam.
- Daphne! Nie udawaj chociaż teraz głupiej, bo dobrze wiesz, że powiedziałaś mu całkiem co innego!
- Miałam dość okej?! Pytałeś się ile mam lat, tak?! Mam 22 lata i jestem... Jestem KURĄ DOMOWĄ! Oprócz Lily i Amber nie zadaje się z nikim, bo zajmuje się dziećmi i domem!
- Nigdy cię do niczego nie zmuszałem! Nie kazałem ci rezygnować z pracy Aurora! Sama po kursach chciałaś zostać w domu i zajmować się dziećmi!
- Nawet nie masz dla mnie czasu! - W jej oczach zaszkliły się łzy, ale James wydawał sie tego nie zauważyć.
- Bo ja PRACUJE! Musimy za coś spłacić ten dom i odchować 4 dzieci! Z resztą nie zmieniajmy tematu!
- Czemu nie zmieniajmy?! Bo, co?! Ten jest dla ciebie niewygodny?! Owszem, źle zrobiłam, ale to ty traktujesz mnie jak zabawkę! Nie porozmawiasz ze mną, nigdzie nie wychodzimy i nie spędzamy czasu tylko we dwoje! No, chyba, że ty masz ochotę na sex!
- Nie będę tego słuchał! - Zbiegł po schodach i wybiegł na podwórze trzaskając frontowymi drzwiami.
- James! - Daphne zerwała się na równe nogi i pobiegła za nim. - James! James, posłuchaj, ja... - Przed domem, nie było jednak nikogo.
Daphne usiadła na werandzie i zaczęła szlochać.
- Mamo? – usłyszała za sobą głos Chris. Widać było, że płakał.
- Przepraszam – mruknęła. Chłopiec podszedł do niej i przytulił się.
- Gdzie jest tata?
- Nie wiem. Ja nie chciałam Chris, kochanie…To były tylko żarty…
- Wiem – szepnął chłopiec. Jakie to było dziwne, że oboje w tej chwili potrzebowali siebie nawzajem. Daphne wstała i z Chrisem na rękach poszła do sypialni. Chłopiec zasnął przytulony do niej, a ona chwilę po nim zamknęła oczy.
James wrócił do domu o godzinie dziesiątej. Noc spędził u Teda. Wszedł do sypialni i serce mu pękło gdy zobaczył Daphne trzymającą w objęciach Chrisa. Jak mógł się na nią wściekać, tym bardziej, że miała rację w pewnych sprawach…
- Nie chciałem traktować cię jak zabawki – szepnął siadając na łóżku.
- Wiem Jimmy, wiem…
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hinataa
Magiczny ktoś
Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pon 16:14, 02 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Nie no, teraz to mnie wpieniła ta Daph (tak się pisze?)
Jak mogła tak powiedzieć..
Zachowała się jak nastoletni plastik kiedy chce dopalić młodszemu rodzeństwu..
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z przed szklanego ekranu
|
Wysłany: Pon 18:24, 02 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Eh... Kiedys już się tak zachowała. To było silniejsze od nas ^^
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ginnowata
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zduny
|
Wysłany: Pon 18:49, 02 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Tak, ale Jimm nie jest bez winy
Traktuję ją jak zabawkę, mi też rodzice powiedzieli, że jestem adoptowana, ale ja się tylko ofochałam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z przed szklanego ekranu
|
Wysłany: Wto 22:42, 10 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Czerwiec był pięknym miesiącem, ale nie mógł dorównać lipcowi! Dlaczego? Bo to właśnie w lipcu miał miejsce, wielki finał rozgrywek między brytyjskimi drużynami, o status reprezentacji narodowej. A co za tym szło? No dobra, dobra – koniec głupich pytań i powiem w skrócie, że skoro James'a nie było w domu to Chris był zdany na – za zwyczaj – miłą i kochającą Daphne.
- Mamusiu – zajęczał, wdrapując się jej któregoś dnia na kolana.
- Chris, nie teraz. Muszę się nauczyć tego zaklęcia, bo inaczej do końca życia, będę szyła ręcznie! - Zmrużyła oczy, czytając w starej książce jakieś formułki.
- Mamusiu!
- No co?
- Czy mogę zaprosić kilka osób na noc?
- Tak, tak, ale teraz idź sie pobawić z Timy'm.
Chłopiec pobiegł z wielkim bananem na twarzy, napisać zaproszenie do 'kilku' osób.
Daphne, wcale się nie dziwiła, kiedy po raz 5 tego dnia usłyszała huk, oznaczający, że ktoś wylądował w kominku ich domu. Żałowała, że nie powiedziała synowi ile dokładnie osób może zaprosić. W pokoju Christopher'a byli już: Lyanne, Anette, Madelene, Shanon, Artur i Monique. Nikt z rodziców nie czuł jakichś specjalnych oporów, przed zostawieniem dzieci u Potter'ów i chwili oddechu tej nocy.
- Kornel?! - Dziewczyna, aż krzyknęła na widok 7 latka z długimi, niemal do połowy pleców włosami.
- Dzień dobry proszę pani – chłopiec uśmiechną się słabo i wyciągną z za pleców kwiaty. - Ja chciałem przeprosić i... No Chris mnie zaprosił, ale jeśli mam iść...
- Nie, nie – Daphne wiedziała, że tego pożałuje, ale jakoś nie potrafiła wyprosić tego chłopca. Wydawał się naprawdę sympatyczny. - Idź na górę, wszyscy już się bawią.
James wrócił styrany do domu. Wszedł do kuchni i pocałował w policzek Daphne.
- Co się stało? – zapytał patrząc na jej minę.
- W dom mamy trochę eee gości.
- Gości? Rodzice? Al? Lily!?
- Nie, dzieci… Kuzynostwo… no wiesz… Integrują się.
- Nie – jęknął - Idę na do salonu.
Ruszył w stronę salonu marząc o jakimś ciekawym programie w telewizji, ale gdy usiadł na fotelu to ten… Zrobiła dup-dup. Rozwaliła się – po prostu. Uklęknął i spojrzał na fotel, nie było w nim jednej nóżki, Tak samo w pozostałej trójce foteli. Zły wszedł na górę. W biblioteczce fotele też były zepsute! Tak samo fotel w jego sypialni i fotel w pokoju Tim’a. W pokoju bliźniaków też. Cofnął się jeszcze raz do sypialni, bo nie dawała mu ona spokoju. No tak! Ktoś, a James wiedział kto; zniszczył jego odznakę dla szukającego reprezentacji Irlandii! Wszedł do pokoju syna, gdzie dzieciaki siedziały na dywanie i grały w butelkę, jednak coś mu nie pasowało w załączonym obrazku, a był to… Kornel!
- Christopher – dzieci odwróciły głowy w kierunku James’a – Chodź musimy porozmawiać – warknął. Chłopiec podniósł się i jakby z błaganiem spojrzał na kuzynostwo. Podszedł za ojca, który złapał go za rękę i zaprowadził do sypialni.
James machnął różdżką by zamknąć i wyciszyć drzwi. Chris wdrapał się na łóżku w obawie.
- Co ty sobie wyobrażasz!? Co tu robi ten chłopak!? I te fotele! I moja ODZNAKA!
- To Kornel… - zaczął Chris, ale Jimm złapał go i wyciągnął na środek pokoju.
- “Nie znałeś litości panie”** - rzekłszy to James zawołał swych pobratymców: Lecha, Czecha i Rusa i wszyscy razem dobywszy oręża, ruszyli na - jako oliwka, mała - Christophera. A on? Cytując Inwokację, myślał jedynie o straconym zdrowiu! Kornel, również ucierpieć powinien i począł spisywać testament swój.
- “Jeżeli będę duchem, to się wam pokażę...”
- CO?! - Spod sterty książek, wyłania się ktoś z czerwonym, spalonym przez słońce nosem.
- “...Jeśli bóg [mię] uwolni od męki – nie przyjdę... “
James upadł niczym papierowy anioł, zdmuchnięty przez zefirek. Niczym liść tańczący na wietrze turlał się ze schodów. Niczym podłamana autorka o monitor, jebną głową o ziemię.
- “Ha! Mąż! Ha! Trup!”.
Do pokoju wpada Daphne, niczym rusałka wśród drzew. Niczym księżyc w pałacowej komnacie...
- “Ciemno wszędzie, głucho wszędzie.
Co to będzie? Co to będzie?”
Chór dzieci niczym rozwścieczone ptaki, napiera wokół ciała...
- Ale nic mi nie jest...
- “Nie znałeś litości panie!”.
Chris, niczym...
- EJ! No sorry, a wam co znowu? - Czerwony nos, wydaje się przemawiać w ich stronę.
- Bo ja wiem? - Heather wzrusza ramionami. Zaraz?!
- A ty co tu robisz? - Zwraca się do blondynki, która złośliwie i niby niechcący, staje na rękę bratu.
- Przyjechałam z tatą.
- Z tatą?!
- No tak. Mama, Al i Kate też są. Jedzą placek w kuchni. Chcecie trochę?
- Maliny, maliny – do pokoju, wpada złotowłosa Amber.
- Na placku? - Pyta zdezorientowana Madlene, budząc śpiącą siostrę.
- “Która więcej malin zbierze, tą na żonę ją wybierze!” - Wybiega.
- Ehe... - Wszyscy z wyrzutem patrzą na autorkę. - Zadanie z polskiego? - W ich głosie czuć litość.
- Tak – wzdycha ze smutkiem. - Może wróćmy do sceny z James'em i Chris'em w pokoju?
Więc, no więc… A Tak, to było tu.
James już zdejmował pas, ale Chris kopnął go w kostkę tak mocno, że ten upadł [był pochylony, więc się nie dziwicie^^]. Chłopiec podbiegł do drzwi, ale te były zamknięte zaklęciem, więc zamknął się w szafie. Pewnie zapytacie dlaczego James nie zagregował czy cuś, otóż to Jimmy nasz kochany był dość zdziwiony atakiem ze strony syna pierworodnego. Podniósł się z ziemi trzymając owe narzędzie*** w ręku i kierując swe kroki do szafy. Próbował ją otworzyć, ale no cóż… Zamknięta była.
- Christopher’ze otwórz tą szafę, bo jeśli ja będę cię musiał z niej siłą wyciągać to cię matka rodzona nie pozna.
- A czy ktoś mówił, że chce żeby mnie poznała? – usłyszał z szafy.
- Jak wolisz – szarpnął drzwiami i niczym waleczny wojownik wyciągnął z szafy przeklinające dziecko, postawił go na środku pokoju.
- Tatusiu proszę… - jęknął Chris widząc co trzyma jego rodziciel.
Ale nie słuchał już tego co Chris ma do powiedzenia, bo mu to jakoś ze zwyczaju wyszło. Po prostu bił – jak biblia nakazuje, karał, żeby jego syn nie wyrządził w przyszłości większego zła.
Kiedy skończył, to i owszem “matka rodzona” może, by go nie poznała [zwłaszcza biorąc pod uwagę jej iloraz inteligencji, który jest równy paprotce autorki... Autorka patrzy, ale paprotka najlepiej się nie czuję] ale Daphne, która wparowała do pokoju, poznała go bez problemu.
- JAMES?!
Chłopiec, korzystając z chwilowego braku zainteresowania jego osobą, schował się za matką.
- Możesz mi powiedzieć co w moim domu robi Kornel? - Warkną w stronę żony James.
- Twoim?!
- Co robi w NASZYM domu?
- Chris, go zaprosił, ale czemu go uderzyłeś?!
- Widziałaś co zrobił?! - Podsunął jej pod nos zniszczoną odznakę.- To on i ten Kornel!
- Ty chyba sobie żartujesz?! Uderzyłeś go za to, ze zniszczył, kawałek metalu z twoim nazwiskiem?! - Wyrwała mu ją z ręki i z impetem rzuciła o ścianę.
- Może dla ciebie, ale dla mnie...
- Dla mnie?! Ty masz chyba coś z głową! To, że jesteś dobrym szukającym nie oznacza, że Quidditch jest ważniejszy od Chrisa!
- Dobrym? Jestem świetny, a on zniszczył nie tylko moją odznakę. Fotele w całym domu są...
- Naprawiłam je. Wystarczyło jedno zaklęcie – wzięła syna za rękę i wyszła na korytarz. - Zastanów się co z twoją hierarchią wartości, James – mruknęła zamykając za sobą drzwi.
James usiadł na łóżku i poczuł złość do Daphne. W końcu z jakiej racji ona kwestionuje jego zdanie? W końcu Chris nie jest jej synem! Wstał i poszedł do salonu gdzie siedziała Daphne.
- Co ty sobie wyobrażasz? – zapytał.
- Wyobrażam? O co ci chodzi James!?
- O to, że kwestionujesz moje zdanie! Chris nie jest twoim synem!
- CO!? Jak śmiesz James!? Mam być jakąś kurą domową, której nie wolno nic powiedzieć! Świetnie! Wyjeżdżam na wakacje! Sam się zajmuj czwórką dzieciaków! – wstała, wbiegła na górę i wróciła po kilku minutach z walizką w ręku. James otworzył usta ze zdumienia.
- Wrócę jak odpocznę – powiedziała z naciskiem i teleportowała się.
- Gzie mama? – James obrócił głowę w stronę Timma.
- Pojechała odpocząć – mruknął biorąc syna na ręce i zanosząc na górę do jego pokoju. Położył Timma spać i sam położył się w pustym pokoju.
Rano Jimma obudził płacz Lisy. Poszedł przewinąć dziewczynkę i przy okazji to samo zrobił z Nigel’em. Następnie wszedł do pokoju Chrisa gdzie dzieciaki sprzątały zabawki.
- Jesteście beznadziejni – mruknęła Annete i wyjęła różdżkę z plecaka – Chłoszczyść.
Pokój lśnił czystością.
- No to teraz wszyscy się żegnają – wtrącił Jimm.
- Nie! Jeszcze nie, chcemy się pobawić!
- Chris uspokój się.
James podprowadzał wszystkie dzieciaki w ciągu jakiejś godziny.
- Zabraniasz mi kontaktu z rodziną!
- Christopher uspokój się – warknął i usiadł na kanapie.
- Jesteś podły!
- Chris jeszcze tylko słowo!
Chłopiec wbiegł na górę. James wyciągnął się w fotelu, sięgnął po pilota i prawie w tym samym czasie do pokoju wleciała sowa rzucając mu kawałek pergaminu na ręce.
"Jestem z Lily na Hawajach
Daphne."
- Ja też – mruknął Philipe stojący w drzwiach, wszedł do środka, a wraz z nim wbiegła Cola – Shanon jest z Chrisem na górze.
- Kobiety są niemożliwe – westchnął.
- Nienormalne – przyznał Phil.
Przez godzinę pomstowali na swoje żony.
A po tej jakże przyjemnej godzinie naszła ich myśl, że może warto by odwiedzić ojca i teścia tak więc wzięli dzieciaki i już po dwudziestu minutach siedzieli u Harry’ego i pili z nim oraz z Kingsleyem [się przypałętał] Ognistą Whisky, nagle na dół zeszli Chris i Shan.
- Mamy dla was coś super – powiedział Chris z iście szatańskim uśmiechem. I zaczęło się ich przedstawienie,no by było fajnie gdyby nagle Chris nie wyciągnął wibratora James’a.
- To jest Puszek Okruszek – oznajmiła Shanon.
James miał w pół otwarte usta, tak samo Phil, Harry dostał wytrzeszczu, a Minister był przerażony.
- Mój tata bardzo go lubi, jest to jego najlepszy przyjaciel, a jaki ruchliwy – włączył go, a on zaczął wibrować. James jakby nagle się ocknął. Wstał, złapał Chrisa za rękę i teleportował się zapominając o Timie, Lisie i Nigelu, Phil zrobił po chwili to samo, ale o tym kiedy indziej.
- Odbiło ci!? Zwariowałeś!? CO TO KURWA MIAŁO ZNACZYĆ!?
- To było przedstawienie – Chris wyglądał naprawdę słodko.
- Ty albo jesteś bóloodporny, albo myślisz, że ja się zlituje. Raczej to drugie, więc tym razem dostaniesz tak jak nigdy i uwierz będzie bolało.
Chris spojrzał na rodziciela ze strachem i czmychnął na górę. James wbiegł za synem i wyciągnął chowającego się za łóżkiem malca na środek pokoju.
- Plus premia za uciekanie – warknął.
Chris, nie licząc kilku pojedynczych wyjątków, nie dostawał tak mocno po tyłku, jak tym razem. Kiedy ojciec go puścił, bezsilnie upadł na podłogę i zalał się fontanną łez, jednak James nie uznał, tego za nadgorliwość w karaniu syna, wręcz przeciwnie. Kazał przeczytać chłopcu cały podręcznik do 2 klasy i zreferować wybrane rozdziały.
- Są wakacje!
- Czy ty podniosłeś głos?! - Chłopiec momentalnie, zaczął kiwać głową, ale ojciec podniósł go za ręce i walną w pośladki. - Nie waż się podnosić na mnie głos! Zrozumiano?!
- Tak, tatusiu – zapłakał.
Wyszedł z pokoju, rzucając synowi na biurko, grubą książkę. Nie czuł jakichś specjalnych wyrzutów sumienia. Nie było mu też żal syna, a kogoś całkiem innego – siebie. O, tak. Biorąc pod uwagę, obecność ministra w domu jego ojca, przy tym 'przedstawieniu', mógł pożegnać się z pogodnymi stosunkami z Harry'm.
- James? - O wilku mowa, a wilk...
- Tato?
Chłopiec [jej, czy to określenie i wam wydaje się nie na miejscu?]-który-przeżył, wszedł do salonu, niosąc na ręku kilku miesięczne bliźnięta, i w nosidełku na plecach, 2-letniego Tima. Starszy chłopiec spał smacznie, natomiast małe diabły, krzyczały jedno przez drugie.
- James do cholery! Rusz się! - Warkną, starając się otrzeć kropelki potu z czoła, jednak nie pozwalała mu na to wywijająca rączkami Lisa.
Powoli podszedł do ojca i wziął z jego ramion krzyczące bliźniaki.
- Wiesz, że ro co zrobił Chris, pociągnie za sobą konsekwencje?
- Wiem, ale ja nie jestem za to odpowiedzialny – odparł wpychając Nigl'owi butelkę z mlekiem do ust.
- James, jesteś! Jesteś odpowiedzialny za wszystko co on robi, bo jesteś jego OJCEM! Dociera to do ciebie?!
- Tak, ale to, nie ja...
- Nie zapytam czemu trzymacie wibrator w domu, ale następnym razem chowaj swoje rzeczy, bo za to – wyciągną z kiszeni zwiniętą gazetę i podał synowi – nie ponosi winy, tylko ten 6-latek.
Jimm już na pierwszy rzut oka, domyślił się, ze to wieczorne wydanie Proroka i z wielką niechęcią rozwiną gazetę, gdzie na pierwszej stronie, było wielkie zdjęcie Chris'a stojącego koło Kingsley'a z wibratorem w ręku.
“Mały Christopher Potter, zaatakował Ministra Magii erotycznymi zabawkami! Czyt. Str 3.”.
Przewrócił szorstkie kartki i spojrzał na nagłówek strony, opatrzony pochyłymi literami: “Rita odkrywa prawdę o nie zdrowej sytuacji w domu Harry'ego Pottera” .
- Jej tam nie było! - Wrzasną James, jednak, gdy został spiorunowany przez ojca, groźnym spojrzeniem zamilkł i czytał dalej.
“Dziś - 20 lipca, w Dolinie Gotryka, odegrała się przedziwna scena. Ktoś mógłby to, co się stało uznać za zabawne, ale cała sytuacja była wręcz zatrważająca!
Wnuk Harry'ego James'a Potter'a, a syn reprezentanta Irlandii w Qudditchu – James'a Pottera, mały Christopher, zaatakował Ministra Magii, wyskakując na niego z WIBRATOREM! To nie żarty! Shackebolt Kingsley, był tak zdziwiony zachowaniem 6-latka, że nie zdążył zareagować, gdy już po chwili został znokautowany przez szefa biura aurorów! Nie prawdopodobne, a jednak!
Ministra znaleziona przykutego do kaloryfera kajdankami z futerkiem i [jak donosi mój zaufany informator] toczy sie już sprawa przeciwko Harry'emu Potter'owi, za napaść na osobę publiczną.
Z OSTATNIEJ CHWILI: James Potter, został skazany na miesiąc pozbawienia wolności, za zaniedbanie swojego 6-letniego syna. Kara, jednak została złagodzona na prośbę samego ministra i James, odpracuje jedynie 300 godzin prac publicznych.
Rita Skeeter”
- Ale nikt go nie zaatakował! – wrzasnął James.
- Nie podnoś na mnie głosu – czy to nie znajome, dobra mniejsza.
- Oczywiście, że nie! To jednak nie zmienia faktu, że to było skandaliczne! Po raz który już Chris wylądował na pierwszej stronie!?
- Ale co ja miałem zrobić!? Został ukarany.
- Tak, zabrałeś mu zabawkę? – zakpił Harry.
- Nie! Tato! Czy ty zawsze musisz mnie winić za wszystko?! Zawsze jestem tym gorszym! Al ma pracę w ministerstwie! O tak, Heather jest wspaniałą weganką, łamiącą nasze prawo! Lily, no tak jakbym mógł zapomnieć!? Lily jest…
- JAMES!
- Mam nie wymieniać? Zapomniałem, przecież znasz to na pamięć, bo to twoje słowa!
- James to nie jest zabawne! Nie zachowuj się jak zbesztany przedszkolak!
BUM.
- Co to kurwa znowu jest!? - wrzasnął James.
- Może sprawdzisz – podsunął jego ojciec. James wszedł na górę, za nim Harry. Jakaś nizana mu siła zmusiła go do wejścia do jego sypialni.
Pokój był w gruzach. A Chris zobaczywszy swojego ojca machnął różdżką, lecz zamiast w Jimma zaklęcie trafiło w Harry’ego, który upadł na podłogę.
- Tato – jęknął James patrząc na leżącego na ziemi i krzyczącego z bólu ojca. Wyciągnął różdżkę ze spodni [Chris miał zapasową, a przecież tyle razy James miał lejce Pt. Nie zostawiaj nigdzie zapasowych różdżek, no cóż… To Chris poniesie bolesne konsekwencje] i zaczął szeptać jakieś zaklęcia. Chris patrzał przerażony to na dziadka to na ojca.
- Dziadku! – krzyknął chłopiec gdy Harry zawył z bólu po raz kolejny.
- DO POKOJU! – ryknął James, wiedział, że zrobi COŚ synowi– Tato, nie wiem co zrobić – jęknął, łzy spływały mu po policzkach, bał się. James zbiegł szybko na dół i zadzwonił po Al’a, który w trybie natychmiastowym zjawił się w domu brata.
- Tato – Al opadł obok ojca i tak jak ówcześnie Jimm zaczął szeptać zaklęcia, ale już po pięciu minutach Harry został uwolniony spod mocy zaklęcia. Z pomocą Albusa podźwignął się na nogi, ale jęknął momentalnie z bólu.
- Tato ja nie chciałem – wymamrotał James wciąż z łzami w oczach.
- Wiem – jęknął Harry.
- Trzeba cię zabrać do Munga – powiedział Albus, a James pokiwał głową zgadzając się z bratem.
- Nie! To nam przysporzy jeszcze więcej kłopotów.
- Tato, nie wiemy co to było, musisz jechać do szpitala! – Albus zaciągnął stawiającego się Harry’ego do Munga, a James wpadł do pokoju Chris, który… zaraz… SIEDZIAŁ PRZY BIURKU I CZYTAŁ!?
- CHODŹ TU!
- Ale ja tatusiu czytam – załkał chłopiec.
- GÓWNO MNIE TO OBCHODZI! Znasz przysłowie oko za oko, ząb za ząb? – zapytał nagle James.
- Tak – odpowiedział nieśmiało chłopiec.
- Jak myślisz, bardzo to dziadka bolało?
- Ehe – mruknął.
- Więc wedle tego przysłowia, teraz ciebie zaboli i to dokładnie tak samo [oczywiście nie dokładnie, bo on by to dziecko wysłał do szpitala, ale mocno].
- Ale ja nie chciałem – załkał Chris.
- Nie, bo chciałeś rzucić tym zaklęciem we mnie. Skoro z tobą nie idzie bo dobroci - stwierdził James – Przełóż się przez łóżko.
- Co? – zapytał zdziwiony Chris.
- To co słyszałeś, głuchy jesteś?
- Ale jak?
- Normalnie. Uklęknij przy nim i wypnij tyłek, a za każdą ucieczkę dostaniesz dodatkowo – chłopiec spełnił nie chętnie polecenie ojca, wiedząc, że jeśli nie posłucha to może tego żałować jeszcze bardziej.
- Tato – po, którymś z kolei uderzeniu, Chris zerwał się i zeskoczył z łóżka. - Tato, proszę, nie!
- Wracaj tu!
- Tatusiu, proszę! - Po policzkach chłopca ciekły strumienie łez. - Zrobię wszystko, tylko proszę.
James, może i potrafił być niewzruszony, ale widząc swojego syna w takim stanie, jakoś nie potrafił dalej go bić. Przekartkował podręcznik i kazał mu przepisać jego część, po czym sam wrócił do swojej sypialni. Potrzebował ciszy i spokoju.
*21 WIEK!
** Autoreczka zamyka oczy i udaje, że jej nie ma.
***Autorkę wali
Jak zawsze mi go żal tak dziś mi go nie żal wcale [tu Eliza], jestem wyjątkowo sadystycznie nastawiona, bo musiałam się na kimś wyżyć nawet przez Nożycoręka. Co do tego przekładania, to dla nas to też jest chore.
Notka dziwna i ciągnie się jak gówno przez ocean, ale aŁtoreczka ma do to w dupie i aŁtoreczka idzie spać!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ginnowata
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zduny
|
Wysłany: Wto 23:42, 10 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
W domu Potter’ów panował spokój. Chris po ostatnim laniu jakie mu sprawił ojciec był wyjątkowo grzeczny i trudno mu się dziwić. Daphne wróciła do domu, bo Lily zaczęła rodzić. Okazało się, że do grona wnucząt dołączyła kolejna dziewczynka – Madison. Lucy podczas obiadu u babci Molly oświadczyła, że ona i jej narzeczony spodziewają się dziecka na co Percy zareagował krztusząc się cebulową zupą, a Molly poinformowała wszystkich, że się żeni… za miesiąc. Tego Percy już nie mógł znieść. Wyszedł trzaskając drzwiami i mrucząc coś pod nosem. Wrócił po pięciu minutach gdy Audrey wysłała mu patronusa z wiadomością, że jeśli zaraz nie wróci świętować radości córek to może się pożegnać ze spaniem w sypialni. No, ale wszystko ma swoje granice… Nie to nie Chris [jeszcze odczuwa ^^], ani też napad splątek Hagrid czy jakiegoś smoczka tylko wyjazd jego rodziców. Wszystko by było wspaniale gdyby nie to, że Heather ubzdurała sobie, że chce zostać z James’em, a nie na przykład z Albusem czy z Lily. Dziewczyna powiedziała, że chce poprzebywać trochę z bratem. No jeśli jej brat ma na imię Jay i w tejże właśnie chwili ściągał by z niej ubrania to może… No dobrze. Jej brat ma na imię James, ma 22 lata [nie 15] i ma 4 dzieci i on patrzał niespokojnie na zegarek.
- Przecież wróci – powiedziała Daphne.
- Nie lubię tego Jay’a.
- James ty w jej wieku uprawiałeś seks na litość Merlina!
- Seks!? ZABIJE GO!
- Tatusiu, ale ja byłem grzeczny – rzekł Chris stając niespodziewanie w salonie, wdrapał się na fotel i momentalnie jęknął z bólu.
- Jeszcze cię boli? – spytała z troską Daphne. Chris pokiwał głową, a po jego policzku spłynęła łza.
- I dobrze! - krzyknął James – Dziadka też bolało.
- Ja nie chciałem!
- Czy ty podniosłeś głos?
Chris zatkał usta dłonią, pokręcił głową, a łzy zaczęły ciec mu po policzkach ale James już wstał i ruszył w stronę syna.
- James! – wrzasnęła Daphne patrząc jak Jimm podnosi płaczące dziecko i wymierza mocnego klapsa [nie uderzył by go gdyby nie to, że był zły, bo Heather nie było jeszcze].
- Nie waż się podnosić głosu – warknął.
- To jest chore! On z trudem siada!
- Mój ojciec z trudem chodzi! Gdzie jest ta Heather? – warknął.
- Przesadzasz! Nie wystarczyło mu powiedzieć!?
- Nie! Za każdym razem będzie tak dostawał.
Chris łkał cicho w fotelu, ale wracając do Heather…
- Jay! – krzyknęła dziewczyna gdy zalała ją kolejna fala rozkoszy. Jay delikatnie gładził jej piersi.
- Merlinie to jest piękne!
Robili to jeszcze długo, w końcu opadli wycieńczeni obok siebie. Żadne z nich nie myślało teraz o czym kolwiek, oprócz tych kilku upojnych chwil spędzonych razem. O utraconym dziewictwie, z osobą, którą się kochało i o wspólnej przyszłości w, a może nawet po Hogwardzie. Kto w takim momencie myślałby o rodzicach, którzy zamartwiają się na śmierć, nie wiedząc co robi ich syn? Kto rozważałby, czy starszy brat cię ukatrupi, czy nie, za to, że zapożyczyłaś od niego kilka prezerwatyw? Nikt, więc i oni tego nie robili, a powinni, bo może uniknęli by wtedy tak bolesnej dla obojgu konfrontacji z opiekunami.
Godzina 4:53, podjazd domu przy ulicy Pomorskiej 12
- Zobaczymy się jutro? - Blondynka uśmiecha sie i tylko przytakuję głową, po czym podbiega pod drzwi domu i otwiera je najciszej jak potrafi.
Z westchnieniem opiera się o ścianę. Chce, żeby te chwile były wieczne, żeby już zawsze była z Jay'em. Oczyma wyobraźni, widzi mały domek z białymi firankami i błękitnooką dziewczynkę, bawiącą się przed domem. Szczekającego radośnie psa i kota, który wygrzewa się w słońcu. Ona sama, zapraszałaby innych wolontariuszy z schroniska dla zwierząt i członków WESZ, założonej przez ciotkę Hermionę. Napisałaby książkę “Jak walczyć o swoje racje – przewodnik dla początkującej feministki” i zyskała by zasłużoną sławę wśród niezależnych kobiet. Jay byłby strażakiem i ratował ludzi z...
- Heather!
Dziewczyna wyrwana ze świata marzeń, aż podskoczyła ze strachu [tak, autorka zmieniła formę pisania, nie macie omamów].
- J-James? Jeszcze nie śpisz?
- O to raczej powinienem zapytać ciebie. Co robiłaś o tej porze poza domem?! - Chłopak stał, koło schodów i patrzył rozjuszony na młodszą siostrę.
- Uspokój się! Jestem cała i zdrowa i nic mi się nie stało. Więc w czym problem?!
- W tym, że jesteś pod moją opieką i... I nie pozwalam ci się spotykać z tym chłopakiem!
- Co?! Ty sobie chyba żartujesz James, jesteś moim bratem a nie...
- Może i jestem tylko twoim bratem, ale to nie zmienia faktu, że jesteś uziemiona!
- Nie wolno ci!
- Wolno! - Ściszył głos. - Myślisz, że nie wiem co z nim robiłaś?
- Ty cholerny hipokryto! - Uderzyła go zaciśniętą pięścią w klatkę piersiową. - Jak byłeś w moim wieku, to twoja dziewczyna była w ciąży!
- Co, nie znaczy, że tobie wolno robić takie rzeczy! Nie zobaczysz się z nim! Jeśli będzie trzeba to zamknę cie w pokoju na cały miesiąc!
- A proszę bardzo! Wredny, pojebany...
Dalsze słowa wypływające z jej ust, zagłuszył głośny hałas, jakby ktoś zrzucił coś ciężkiego. Nienamyślając sie James wbiegł po schodach, do pokoju pierworodnego...
Godzina 5:17, salon domu na ulicy A.Christie 30
- Jay'u Winstonie Fowles'ie, jesteś UZIEMIONY!
Godzina 5:21, pokój Christopher'a Potter'a na ulicy Pomorskiej 12
- CHRISTOPHER!
- Co?
- Nie co gówniarzu!
- Co się stało? – Heather wbiegła do pokoju bratanka i ze strachem spojrzała na dzieło Chris’a. Jedna część pokoju był cała spalona, a chłopak trzymał w ręku jej różdżkę! – To moje! – wyrwała małemu różdżkę z ręki.
- Heather wyjdź – nakazał jej Jimm. Chris spojrzał na nią wzrokiem głoszącym błaganie.
- James, ale przecież on się tylko bawił.
- Nie bawił się. Heather marsz do pokoju.
Dziewczyna wyszła.
- Dlaczego to zrobiłeś? – zapytał James zamykając drzwi.
- Bo na mnie nakrzyczałeś i mnie uderzyłeś!
- To, że na ciebie krzyczę nie znaczy, że wolno ci niszczyć mój dom! A teraz wiesz co masz zrobić i nie ma żadnego „Tatusiu proszę”.
- Tatusiu, ale ja będę grzeczny – jęknął Chris i zaczął się cofać pod ścianę.
- Jeśli ci pomogę to będzie bolało jeszcze bardziej, wybieraj.
- Tato…
- Raz… dwa… - chłopiec momentalnie ustawił się tak jak kilka dni wcześniej płacząc i zasłaniając oczy rączkami. James uderzył, raz, drugi… Po którymś z kolei razie Chris uciekł w kąt pokoju wyjąc jak bóbr.
- Wracaj!
Chłopiec pokręcił głową.
- Natychmiast!
Chris nie ruszył się. Jimm podszedł do niego, wziął i zaniósł na miejsce.
- I dodatkowo za nieusłuchliwość i uciekanie!
- Tatusiu… Ja będę grzeczny! Będę grzeczny… Grzecz…
Ale James przerwał mu kolejnym uderzeniem. I znowu zaczął bić nie zwracając najmniejszej uwagi na płacz i krzyk syna.
- Starczy? – zapytał zaryczanego Chrisa – Odpowiedz!
Chłopczyk opluł ojca [masochista^^]. W James’sie się zagotowało, znów postawił syna na miejscu i zaczął bezlitośnie go bić. Chris krzyczał przeprosiny, ale James był tak wściekły że nie robiło to na nim wrażenia.
- To może cię czegoś oduczy – warknął na końcu. Chris patrzył na niego wystraszony, nieśmiąc nic powiedzieć.
- Teraz spać! – wyszedł. Po drodze do sypialni poszedł sprawdzić co robi Heather. Leżała na łóżku i spała w najlepsze.
Następnego dnia Heather była dla brata wyjątkowo miła, mając na dzieję, że ten zdejmie z niej karę [Merlinie co za określenie]. Dokładnie o 22 wymknęła się z pokoju ówcześnie zamieniając się w łasiczkę i pognała do domu Jay’a. Wspięła się po barierce i wlazła do jego pokoju. Chłopak nawet jej nie zauważył, ale Heather szybko się przemieniła.
- Heather? – wydukał.
- Nie święty Mikołaj. Myślałam, że Ślizgoni są inteligentni.
- Jakżeś tu weszła?
- Jesteśmy parą, więc szczerość. Jestem Animagiem. Miąłeś kłopoty?
- Animagiem?
- Nie futerkowym zwierzątkiem, nie zachowuj się jak moja siostra! To miałeś kłopoty? – usiadła obok niego na łóżku.
- Tak. Matka się wściekła – Pocałował ją w dekolt.
- Dalej, zdejmuj, mam prezerwatywy – podała chłopakowi kilka prezerwatyw Jimma, a ten wyszedł szybko do łazienki przy pokoju. Heather rozebrała się i już po chwili leżała w jego objęciach.
- Jay! - krzyknęła.
- Heather, kocham cię… - pukanie do drzwi.
- Jay, słońce?
- Chowaj się – szepnął, Heather weszła pod kołdrę.
- Jay? Krzyczałeś?
- Nie, wydawało ci się mamo – kobieta pokręciła głową, ale wyszła z pokoju. Gdy ucichły jej kroki Heather wyszła spod kołdry i znów się zaczęło.
Dwie godziny później Blondyna wróciła do swojego pokoju, identycznym sposobem jak z niego wyszła. Wpakowała sie pod kołdrę i już miała zasypiać, kiedy ktoś zapalił światło w pokoju i zerwał z niej miłe okrycie.
- Wstawaj!
- James?! - Oczy dziewczyny zrobiły się wielkie jak spodki, ze zdziwienia. Jej brat nie mógł wiedzieć!
- Wstawaj! - Posłusznie stanęła, koło niego. Była niższa o głowę i nagle poczuła jakiś dziwny respekt do brata. - Nie jesteś kurwą, rozumiesz?! Jesteś moją siostrą i nie wolno ci tego robić, jasne?!
- Nie! Nie wolno ci tak mówić!
- Jesteś u mnie w domu i nie pozwolę ci na to! Jeśli mama i tata sie zgodzą, to proszę bardzo, ale dopóki jesteś tu, to...
- Zamknij się! - Po jej policzkach ciekły łzy. Żaden facet nie miał prawa jej tego mówić! Żaden!
- Nie, Heather! Masz dopiero 15 lat i jeśli chcesz być...
- Przestań!
- ...Kurwą, to proszę...
- PRZESTAŃ!
-...ale nie pod moim dachem!
Dziewczyna uderzyła brata kilka razy otwarta dłonią w ramiona, ale nic to nie dało. Czuła się, jakby ktoś wygarnął jej najgorszą prawdę, jakby nie zasługiwała na miano człowieka.
- Co się tu dzieje?
- Amber?!
James popatrzył na stojącą w progu dziewczynę o pomarańczowych włosach z nie małym zdziwieniem. Ostatnio widział, ją cytującą “Balladyne”*.
- Brawa za odkrywczość – zaklaskała w dłonie. - Co tu się dzieję? I co tu robi twoja siostra?
- Prędzej powinienem zapytać co TY tu robisz?
- O ile pamiętam to pozwoliłeś mi tu mieszkać – uśmiechnęła się do szwagra. - Nie wspominałeś, również, że nie mogę zaszyć się gdzieś na kilka dni, ze Słowackim.
- On nie żyje.
- Zawsze pociągała mnie nekrofilia – usiadła na łóżku, obok zapłakanej dziewczyny.
- Co się stało? - Zaczęła głaskać ja delikatnie, po długich blond włosach.
- Amber wyjdź! To nie twoja sprawa!
- Wyjdę, tylko jeśli ona tego zechce! - Oboje spojrzeli na dziewczynę, która tylko przytaknęła głową. Wyszła.
- Jeśli więcej nie uciekniesz, to nie napiszę do rodziców, ale nie wolno ci się z nim spotykać – rzucił na odchodne i zamkną drzwi.
*Patrz, poprzednia notka.
Ja mam ostatnio złe dni, naprawdę i dlatego się tak nad nim wyżyłam, ogólnie Nożycusia się obraziła i się nie odzywała dopóki nie zgodziłam się go stłamsić.
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Ginnowata dnia Pon 23:53, 23 Cze 2008, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Nozycorenka
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1188
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 3 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z przed szklanego ekranu
|
Wysłany: Śro 1:12, 11 Cze 2008 Temat postu: |
|
|
Heather otwarła zaspane powieki i rozejrzała się po pokoiku.
- Cześć, dobrze się czujesz? – zapytała wchodząc do jej pokoju Amber. Podniosła się.
- Tak, tylko…
- Co?
- James… on mnie nazwał… - nie mogła tego powiedzieć, słowa zbyt bolały.
- Rozumiem, nie przejmuj się.
- On zabronił mi się z nim spotykać, ale ja… Kocham go!
- Och jeśli go kochasz, to rób co ci mówi serce. Nie można stanąć na drodze miłości – uśmiechnęła się.
- Masz sowę? – zapytał. Amber pokiwała głową, a już nie długo Heather wysłała do Jay’a wiadomością informującą o tym, że ma przyjść na plaże o północy.
Dokładnie o 23.55 wymknęła się pod postacią łasiczki z sypialni i udała się na plażę. Jay siedział i wpatrywał się w morze. Heather przemieniła się i podeszła do tyłu do chłopaka.
- Piękna noc – szepnęła siadając – Masz – podała mu kondomy. Znowu poczuła tą rozkosz.
James w tym samym czasie sprawdzał stan swoich prezerwatyw jakby w obawie, że jego siostra znów podebrała mu kilka i nie mylił się. Wściekły na cały świat ruszył od pokoju Heather, ale dziewczyny w nim nie było. Wyszedł z domu chcąc iść do domu Jay’a, ale usłyszał jakieś krzyki dochodzące z plaży. To co zobaczył wprowadziło go w stan zimnej furii. Był bardziej wściekły niż po jakimkolwiek wybryku Chrisa. Podszedł do nich, ówcześnie podnosząc z ziemi sukienkę Heather. Podniósł Jay’a za kark.
- Ubieraj się – warknął do chłopaka, a Heather rzucił sukienkę – Marsz do domu, porozmawiamy jak wrócę.
Zawstydzony i przestraszony Jay ubrał się po dosłownie po minucie. Jimm złapał go za bluzę i zaciągnął do domu. Zapukał w mahoniowe drzwi.
- Pan Potter? Jay? – zaspany pan Fowles spojrzał ze zdziwieniem na syna i sąsiada.
- Pański syn i moja siostra dzisiaj w nocy uprawiali seks na plaży! Może będzie pan bardziej pilnował swojego syna!
- Ale nie rozumiem. Jay?
- Tak tato?
- Co to znaczy?
- Bo my eee.
- Na górę! – chłopak posłusznie wspiął się po schodach – Bardzo przepraszam panie Potter – Jimm odwrócił się i poszedł w stronę domu. Wpadł do pokoju Heather, blondynka siedziała na łóżku patrząc się tępo przed siebie.
- Co to było?
- Ja go kocham i nie mam zamiaru cie słuchać Jimmeta! - Zaakcentowała dobitnie ostatnie słowo.
- Siedzisz tu droga panno i nigdzie nie idziesz! - W głowie kołatało mu się tysiące myśli. - Seks to nie jest zabawa! Seks to pewien etap w miłości między partnerami!
- Powtórzę, to co na pewno dobrze wiesz wiesz! Ty w moim wieku spodziewałeś się DZIECKA!
- I to powinno być dla ciebie nauczką! Ja zmarnowałem najlepsze lata, na zajmowanie sie Christopher'em. Związek dwojga ludzi, nie opiera się jedynie na chodzeniu ze sobą do łóżka. A gdzie rozmowa? Troska? Gdzie śmiech i łzy?
- Łzy to będą, jak ojciec Jay'a go zatłucze, za to co robiliśmy – warknęła.
- I dobrze mu tak! Jeśli chcesz tu zostać do nie spotkasz sie z nim więcej! Nie mam zamiaru, czekać aż moja siostrzyczka przyjdzie z randki z chłopakiem.
- Chodzi ci o randkę, czy o seks? Boisz sie mi to powiedzieć prosto w twarz?! Wczoraj nei sprawiało ci to takich oporów!
- Jesteście jeszcze młodzi! Bardzo młodzi!
- Jestem Kurwą!
- Heather! Myślisz, że jakby ojciec zareagował na wieść, że jakiś chłopak rozdziewiczył cię, kiedy przebywałaś u mnie na wakacjach?!
- Skończ! Rodzice pojutrze będą w domu i wracam do nich. Napiszę list do Jay'a.
James, przytakną i wyszedł z pokoju. Ta cała sytuacja zmorzyła w nim ochotę na odrobinę zabawy w małżeńskim łożu.
“Przyganiał kocioł garncowi, a obaj jednacy.”
Cieszmy się, bo kolejna notka będzie pewno po rozdaniu świadectw.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Hinataa
Magiczny ktoś
Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 147
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5
|
Wysłany: Pią 16:23, 18 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Kiedy nowa notka ?
Wiem, wiem ja też nie wkleiłam.
Ale jakoś nie mam czasu
Więc czekam na noteczkę.
Przez najbliższe 7 dni nie będę miała dostępu do komputera bo jadę nad morze a dokładnie do Kołobrzegu <lol> (dziwnie brzmi) ale nie martwcie się nie będę mieszkała tak bardzo blisko brzegu.
Jak przyjadę notka ma być chyba, że któraś z autorek wyjechała.
Pozdro.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Ginnowata
Świrnięty Dumbel
Dołączył: 06 Kwi 2008
Posty: 1739
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 6 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zduny
|
Wysłany: Pon 12:29, 21 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Telefon zbudził go z błogiego snu.
- H-Halo – ziewnął do słuchawki.
- James? - odezwał się głos po drugiej stronie.
- Taa, a kto mówi?
- Tata – tak, jak mógł nie rozpoznać jego głosu.
- O której jutro wracacie? – spytał obojętnie.
- No właśnie. Nie wracamy jutro. Będziemy przed 1. września.
- J-jasne – znowu ziewnął.
- Wracamy za półtorej miesiąca James.
- Wiem!
- Zajmiesz się jeszcze Heather?
- Oczywiście.
- Pozdrów wszystkich. James? – imię syna wypowiedział niepewnie.
- Tak?
- Kocham cię pamiętaj o tym.
- Ja ciebie też tato – te słowa były jak balsam dla jego duszy. Przez ostatnie kilka lat jego ojciec sprawiał wrażenie jakby było zupełnie inaczej.
- Powiedz Heather, że ma cię słuchać.
- Dobrze.
I po powiedzeniu sobie „Cześć” rozmowa się skończyła. James poszedł na górę z zamiarem położenia się spać, ale Heather stanęła przed nim trzymając za rękę Tim’a, za nimi stał Chris.
- Rodzice nie wracają jutro – powiedział zanim Heather zdążyła coś powiedzieć.
- A kiedy?
- Za półtorej miesiąca.
- Ale! Ale… Miałam jechać do domu! Nie!
- Uspokój się, bo obudzisz bliźniaki. Gdzie wy idziecie?
- Na plażę! Bierzemy Shanon i Colę i idziemy na plażę. Nie pasi ci coś?
Spojrzał na jej japonki i torbę przewieszoną przez ramię, oraz na spódniczkę hawajską i stanik od stroju. Tak, mówiła prawdę.
- Nie wszystko w porządku.
- A teraz pan pozwoli, że sobie pójdę – warknęła i wyminęła go razem z dzieciakami. Chris obdarzył go wylęknionym spojrzeniem. Nie ma co, siostra ma cię za hipokrytę, a syn za jakiegoś tyrana. James położył się jeszcze. O osiemnastej Heather stanęła przed nim ubrana w niebieską sukienkę.
- Wychodzę – oznajmiła.
- Żarty sobie stroisz. Jesteś uziemiona i nigdzie nie idziesz.
- Będę o dwudziestej drugiej, proszę cię James.
- No pozwól jej iść – wtrąciła Amber.
- Masz cztery godziny i ani minuty więcej.
A kto powiedział, że dzieci czarodziei, powinny być dobre w matematyce? No kto? W końcu w szkole ich tego nie uczono a ta podstawowa wiedza, którą powinny nabywać od rodziców... Zresztą, czy Harrowsław, potocznie zwany 'Złotym chłopcem', byłby wstanie nauczyć najmłodszą pociechę korzystania z zegarka? Może tak, ale dla Heather [o, której mowa] byłaby to dobra wymówka, kiedy zamiast o 22, pojawiła się w domu po północy. Dobra, gdyby nie jeden mały szkopuł, który nie uszedł uwadze jej starszego brata.
- Heather Doreo Potter*! Jesteś Pijana!
- Braciszku... Gdybym była... Czyk... Pijana... – Dziewczyna niebezpiecznie zatoczyła się na szpilkach, niemal zderzając się z ścianą. - Nie potrafiłabym zrobić tak – zamachała ręką, w celu przybicia 'piątki' w dłoń James'a, ale trafiła w jego nos.
- Heather!
- Przepraszam... Czyk...
- James – Na schodach pojawiła się Daphne. Miała potargane włosy i nie przytomne spojrzenie. - Nie krzycz tak. Przed chwilą uśpiłam Nigela, bo bolał go brzuszek. Jeśli go obudzisz, to przysięgam, zamknę cię z nim w pokoju i do rana będziesz się bawić w zmienianie pieluch!
Blondynka wybuchnęła niepohamowanym śmiechem i ruszyła chwiejnym krokiem przed siebie, gubiąc przy tym buty i potykając się o własne nogi.
- Heather – mrukną, ponownie James, próbując przy tym podtrzymać siostrę w pozycji pionowej, ale mimo usilnych prób, dziewczyna usiadła na środku korytarza wciąż chichotać, jak gdyby ktoś opowiedział jakiś niezwykle zabawny kawał.
Z góry dobiegł ich płacz dziecka i Daphne chcąc, nie chcąc powlekła się do pokoju bliźniąt, zostawiając męża z pijaną nastolatką. James wyklinał dzień, kiedy jego siostra przyszła na świat i zaczął dziękować Merlinowi, za tak wspaniałego brata jak Albus. W końcu, to właśnie Al, pomógł dowlec mu się do wierzy Gryffindoru, kiedy pod koniec 3 klasy upił się razem z Luckas'em Wood'em i wyglądało na to, że z samego rana wyląduje na dywaniku dyrektorki. Tylko dzięki temu kujonowi, James mógł zakończyć edukacje w Hogwarcie po siedmiu latach, a nie niespełna trzech.
- Jimmy... Ja chyba się zrzygam – mimo tego, co przed chwilą powiedziała z jej ust nie spełzł głupi uśmiech.
- Jak to zrzyga..? - przerwał mu odgłos wymiotowania na świeżo wypastowany parkiet. - Świetnie – złapał siostrę za ramiona i zgrabnie wymijając, pobrudzoną podłogę, poprowadził ją do łazienki. - Zapowiada się cudowna noc – warknął, trzymając dziewczynę za głowę, gdy ta znowu zwróciła część alkoholu do sedesu.
- Ale Jimmy… Czyk… Nie dobr… - kolejna porcja alkoholu wylądowała w sedesie. Heather zwymiotowała jeszcze trzy razy, po czym James zawlekł ją do jej pokoju, mrucząc pod nosem, że „pogadają jutro”. Dziewczyna zasnęła nie wiedząc, że z błogiego snu zbudzi ją James.
- WSTAWAJ! – ryknął odsłaniając rolety.
- James, zasłoń! Zasłoń! – błagała blondyna zasłaniając ramionami oczy, gdy zauważyła, że to bezcelowe, bo James jest… no cóż… Zły; zakryła się kołdrą, ale po chwili ta została z niej zerwana i musiała z trudem przyuczając się do światła, może i byłoby to łatwe gdyby nie fakt, że rozbolała ją głowa, było jej sucho, a z pokoju obok jak na złość zaczął dochodzić odgłos płaczących maluchów, a Chris [którego obiecała zabić] śpiewał głośno jakieś piosenki. Do tego Daphne odkurza…
- COŚ TRY SOBIE MYŚLAŁA!? Staczasz się Heather! Najpierw seks, teraz picie, co będzie następne!? Mugolskie narkotyki!?
- Nie krzycz! – wrzasnęła Heather z trudem wstając.
- Uświadom sobie, że masz tylko piętnaście lat! Martwiłem się o ciebie! Pomyślałaś o tym choć raz!?
- James, posłuchaj… Możemy porozmawiać później? – zamrugała oczami niczym prima balerina, myśląc, że zdarzy się cud. No cóż…. Nie zdarzy się.
- Ta rozmowa już dobiegła końca – stwierdził oschle James, na co Heather odetchnęła z ulgą, lecz niestety po chwili dodał – Ubieraj się. Jesteś uziemiona. A teraz pójdziesz sprzątniesz cały dół, wypastujesz parkiet na, który zwymiotowałaś, a potem możesz wziąć dzieci na lody. Mówię o Chris’ie i Timmy’m – uściślił.
- CO!? James, nie… Błagam… Jimmy – oczy zaszły jej łzami, ale James wyszedł trzaskając drzwiami. Tak więc Heather zrobiła wszystko co jej kazano i około godziny szesnastej wraz z dziećmi szła na lody. Przypałętała się jeszcze Shanon, bo Lily z uśmiechem na ustach oznajmiła siostrze, że ona musi iść z Madison do lekarza, a Philipe jest w pracy. Kolejna chcąca pognębić młodszą siostrę. Ale u niej to normalne. No cóż…
- Ja chce truskawkowe!
- Ja malinowe!
- A ja chce ciszy! – Heath wrzasnęła tak głośno, że osoby siedząca przy innych stolikach spojrzały na nią z lękiem.
- Tata powiedział, że masz nas zabrać na lody – oznajmił Chris – Jest na ciebie zły, więc radził bym…
- Wiesz co Chris? – przerwała mu brutalnie ciotka – Mam gdzieś co ty byś mi radził! Zamknij się, bo zrobię ci krzywdę… Obiecuję! – w jej ozach czaiły się tak dziwne błyski, że Chris umilkł.
- Co się stało Heather? – spytała ostrożnie Shanon.
- Ech- westchnęła blondyna – Upiłam się, boli mnie łeb, brat jest wściekły, jestem zmęczona… Timmy!? – chłopca nie było przy stoliku, nie było go też przy automatach do gry, ani na całym placu. Niw było też Chrisa, ale tym aż tak się nie przejęła.
- TIMMY! – wrzaski dwóch dziewczyn nisoły się po całej ulicy Nadmorskiej.
- Jay! Dzięki bogu – wrzasnęła Heather widząc swojego chłopaka, niestety był w towarzystwie matki.
- Coś się stało? – spytała matka Jay’a.
- Eee… Nie.
- Timmy się zgubił i Chris też – oznajmiła Shan. Jak bardzo Heather lubiła to dziecko tak teraz…
- Zgubiłaś dzieci? – zwróciła się łagodnie kobieta.
- Eee… No tak – przyznała piętnastolatka spuszczając głowę. Kobieta roześmiała się serdecznie – Bawi to panią? – obruszyła się – Ja chce jeszcze żyć, a brat mnie zamorduję!
- Nie martw się znajdziemy ich… - Owszem znaleźli po czterech godzinach, całych brudnych. Tim płakał cicho ściskając rękę brata.
- Gdzieście byli!? – wrzasnęła Heather – A z resztą nie ważne! James się z wami policzy – zaśmiała się w duszy. Głośne „mvhahahahaha” rozdzierało ją od środka.
- Chyba nie chcesz powiedzieć tacie? – na widok miny ciotka Chris przełknął głośno ślinę.
- CO!? Uciekliście!? – wrzasnął James czując, że z jego nosa zaczynają buchać opary – Dlaczego jesteście tacy brudni!? Chris coś ty znowu wymyślił!
- Co ja!? On też poszedł! Siłą go nie brałem…. Aua! Ej to bolało! – wrzasnął rozmasowując sobie pośladek. Biedne dziecko… Żeby sprawiedliwości stało się zadość James uczynił to samo z młodszym synem, który zdziwiony tym, że ojciec śmiał go uderzyć rozryczał się. W sumie, boleć go to bolało, ale jak tata mógł go uderzyć!? No jak on śmiał!? Sama nie wiem [Autorka kręci z powątpieniem głową].
- Spać! – wrzasnął James. Chris nie widzieć czemu chciał ratować brata, więc złapała chłopca za rękę i zawlekł na górę. Wiedział, że ze złym ojcem się nie zadziera. Ech… James zwrócił głowę w stronę siostry, która głośno przełknęła ślinę. Bądź co bądź to ona ich nie dopilnowała – HEATHER!
*Wracają mroki z przeszłości ^^
Na reszcie udało się skończyć tą część. Nie wiem kiedy będzie następna, może dopiero jak Nozycusia do mnie przyjedzie? Nie wiem... Ona ma zepsuty komp, a ja dopiero co wróciłam z wakacji, więc jesteśmy usprawiedliwione.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Kropusia
Mieszkaniec Doliny
Dołączył: 07 Kwi 2008
Posty: 500
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 5 razy Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Zachodnia Wieża Hogwartu
|
Wysłany: Pon 16:21, 21 Lip 2008 Temat postu: |
|
|
Oj, biedna Heather, biedny Chris (mój szkrab ;* ) i biedny Tim! Biedna Daphne i biedny parkiet.
Po głębszym namyśle dodam jeszcze:
Biedny James.
Nareszcie nowa nota! Hurra!! Ale dlaczego tak krótko? Łączmy sie w bólu i tęsknocie po Nożycusi...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
|